duszy. Scisnąłem strzelbę mocniej w ręku.
Wtem konie czemś spłoszone szarpnęły w bok. Ledwie zdążyłem złapać za poręcz, żeby nie wypaść. Sanki pędziły z góry. Gdzieś, na dole, widniało nikłe światełko. Karczma, pomyślałem. W tej chwili sanki z wielką siłą uderzyły o coś twardego, dał się słyszeć trzask i nim się zdążyłem opamiętać — leżałem już w śniegu. W pierwszej chwili nie zdawałem sobie sprawy z tego co się stało. Dopiero po paru minutach, kiedy wygramoliłem się z okrywających mnie futer, spostrzegłem, że sanki, pędząc szybko z góry uderzyły z wielką siłą o ogromny kamień niewidoczny z pod śniegu. Impet był tak wielki, że wypadłem z sanek. Obejrzałem się wkoło — o kilkadziesiąt kroków przede mną widniała sylwetka koni, dalej błyszczało mglistem świateł-
Strona:M. Zalewska - Przynęta na Wilki.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.
— 12 —