Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —
— Sanie złamałem i jechać dalej nie mogę! Przenocujcie mnie, proszę.
— Też pomysł! Sam w chacie ledwie się mieszczę. Dzieciaków kupa. Obejrzę sanie, może się coś poradzi. To mówiąc, skierował się ku koniom. Poszedłem za nim.
Sanie stały przechylone na bok Strzaskane płozy leżały obok.
— Hm, tak, — jechać nie można, mruczał brodacz. Trudno, proszę do chaty. A dokąd Pan jedzie?
Wymieniłem nazwisko krewnych i wioskę.
— Znam, znam, a jakże — dobrzy panowie. Głos mu nieco złagodniał.
Weszliśmy do chaty. Zaduch panował tu straszny. Usiadłem na ławie i rozejrzałem się po chacie!
W kącie na łóżku spała kobieta. Na podłodze pod piecem leżało pokotem