Ta strona została uwierzytelniona.
— 15 —
czworo dzieci. Najstarszy chłopak, lat ośmiu, przy naszem wejściu podniósł głowę i wpatrywał się we mnie badawczo.
— Widzi pan jaka ciasnota?
— Tak, — odparłem, — a nie macie czasem sanek?
— Mam, ale proste grędżoły.[1]
— Możebyście mi dali — jutro odeszlę.
— Hm, dobrze, — chłopak z panem pojedzie. Walek, wstawaj, pojedziesz z panem, a ja przeprzęgnę konie. — To mówiąc, wyszedł z chaty.
Chłopiec wstał, ubrał się powoli i za chwilę wyszedł za ojcem.
Po upływie godziny siedziałem w prostych chłopskich sankach. Na przedzie siedział Walek.
Tymczasem wypogodziło się zu-
- ↑ Proste sanki na szerokich płozach.