stała ubrana, i rzecz nie do uwierzenia, miała opaskę na uchu, jak Helenka.
Wszyscy otoczyli lalkę i pan Dębski, radca ministerjalny zamyślił się nad tą zabawką, jak nad sprawą państwową.
— Jutro, — rzekł, — ogrodnik będzie pilnował wejścia i zamknę okna. Prawdopodobnie ktoś wszedł przez okno.
Nazajutrz powtórzyła się cała ceremonja.
Pół do dwunastej otworzono drzwi. Szyba była rozbita, a Basia znikła wraz ze swoimi sprzętami. Ogrodnik oświadczył, że stał na straży przez dwie godziny i nie widział, ażeby kto wchodził.
To było niepojęte. Zajrzano do wszystkich kątów — nic a nic. Dano za wygranę i pół do pierwszej powrócono na śniadanie, kiedy pan Dębski przypadkowo spojrzał na okno, oświetlające pralnie w suterynach i parsknął śmiechem.
Strona:M. Zalewska - Przynęta na Wilki.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.
— 30 —