— To panu już mówiłam! Oczywista omyłka por. Gronosky‘ego. Wplątał się on snać w zasadzkę na tego sierżanta. Zresztą.... ja tego zgoła nie rozumiem. Jak niespodzianie albo raczej bezwiednie ścigany por. Kuna mógłby zaimprowizować niby czarnoksiężnik jakąś zasadzkę? Czy pan może mi to wyjaśnić?
— Nie, rzeczywiście nie.
— A może mi pan powie — przygwoździła panna Schlichtling nieszczęsnego emisarjusza władzy — w jakiej styczności stoi to wszystko ze mną?
Biedny pan Kern zarumienił się, zająknął i począł coś bełkotać, że nie byłby ośmielił się trudzić jej tą sprawą, gdyby na jej znajomym, z którym rozmawiała dnia poprzedniego, nie było zaciążyło straszne podejrzenie, że jest oficerem polskim. Sumitując się, nieborak łamał się wpół przed kutą na cztery nogi panną, która spozierała nań z góry, jakby obrażona. Wreszcie odszedł, zmartwiony, że ściągnął na siebie przyganę ze strony pałacowej damy.
A panna Emma zapaliła papierosa i długo jeszcze siedziała na kanapie w zamyśleniu. Że Wiktor wyprawił na drugi świat Gronosky‘ego albo przynajmniej maczał ręce w tej awanturze, nie wątpiła ani chwili. Zrazu była na niego wściekła, bo dostała się w kręgi tej sprawy, i lękała się, by wizyta Wiktora i znajomość jej z nim nie pociągnęła za sobą dalszych indagacji i interpretacji różnych a wszystko to nie wpłynęło ujemnie na jej stosunek z księżną von Pless.
Wyjechała przeto z Pszczyny do domu wcześniej, aniżeli zamierzała pierwotnie. Ale obawy jej okazały się płonne. Księżna po powrocie do zamku wyjechała wkrótce zagranicę z kuzynką a historja ta zaledwie odbiła się o jej uszy, przyczem panna Emma czuwała nad tem, by wyeliminować z niej nazwisko Wiktora Kuny. Wizytą jego nie chwaliła się ani przed księżną ani w domu. Całe to krwawe
Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.