Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

Zjawił się dopiero przy wieczerzy, do której zasiadł stary znajomy pana Wilhelma, pojęciowo do niego zbliżony. W rozmowie unikano wzmianki o plebiscycie, co nie było rzeczą wcale łatwą w czasach, gdy ów plebiscyt wisiał ciężką chmurą nad G. Śląskiem. przesączał atmosferę zapalnemi miazmatami i przysłaniał wszystkie sprawy. A potem Matylda siadła do fortepianu i zakrólowała muzyka.
Walter czekał chwili, gdy będzie mógł pomówić z siostrą sam na sam. A ona nie unikała już rozmowy, która musiała nastąpić prędzej czy później. Pragnęła nawet wtajemniczyć go w proces duchowy, jakiemu uległa. Gdy przeto rozeszli się wszyscy, pozostała w salonie. Zegar wskazywał jedenastą. Pewni, że nikt im nie przerwie, zbliżyli się do siebie jak brat i siostra.
Walter żywił dla niej serdeczny afekt, uważał ją zawsze za istotę, podlegającą jego wpływom absolutnie, więc, lubo cierpiał z powodu jej niespodzianego „wynaturzenia się“, naciągnął łagodne struny. A siostra spowiadała mu się szczerze, mężnie i uczciwie.
On starał się zbić jej argumenty a wreszcie rzekł:
— A zatem zdradziłaś naszą sprawę, opuściłaś naszą chorągiew...
— Mój drogi... Myślałam o tem i sądzę, że jeśli cesarz opuścił swoją chorągiew niemiecką, to i mnie to wolno, zwłaszcza, że nie przysięgałam na absolutną wierność tej chorągwi, a opuściłam ją nie z małoduszności, nie z tchórzostwa, lecz z pobudek, których szlachetną naturę musisz uznać.
W tej chwili ozwał się za oknami w czeluściach nocy głos syreny i samochód zatętnił, stanął pod bokiem willi.
— Kto to? Wiktor? — rzucił sędzia.
— Nie! Odsyła samochód!
— To ojciec daje mu samochód na jego wyprawy agitacyjne?