Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

kość do posad duszy, ten zbudził się z wiekowego letargu. Wybiła godzina Polski i w koncercie jej synów nie mogło zabraknąć Staropolski...
— Ja czuję i rozumuję jak ty — wyznała Matylda i uścisnęła go serdecznie, zaczem poczęła nalegać, by wyszedł z willi, nie przechodząc przez salon. Lecz Wiktor, nalewając sobie resztę piwa z butelki, zauważył.
— Walter mógłby myśleć, że uciekam przed nim. Przemknę się przez salon, nie zwracając na niego uwagi.
— Może poszedł spać.
Gdy przestąpili próg, ujrzeli sędziego w pozycji w jakiej go zostawili. Palił papierosy jednego po drugim.
— Słuchaj, Wiktorze! — ozwał się do brata podniesionym głosem. — Propozycję twoją przyjmuję. Jednakże uprzedzam cię, że gdybyś kiedykolwiek miał mnie jako Niemcowi wejść w drogę, nie będę cię oszczędzać, lecz potraktuję cię jako najgorszego wroga, jako zdrajcę...
— Doskonale! — odrzucił Wiktor z wyzywającą emfazą. — I ja, wychowaniec Niemców, przejąłem od nich, może raz na zawsze, ich namiętną, chamsko-krzyżacką bezwzględność, więc z całą tą bezwzględnością stawię ci czoło i skrzyżuję z tobą szpadę...
— Ach, um Gotteswillen!... — jęknęła Matylda, a Wiktor wykrztusił po chwili gromko:
— Nie zapomnij, panie Prusaku, że jestem niezłamany przez was, niespodlony... pieron górnośląski...
— Um Gotteswillen! — zawołała w głos przerażona siostra i wystąpiła z żarliwą, pojednawczą apostrofą, w czasie której uchyliły się drzwi z jadalni.
Ukazała się pani Agata w negliżu. Posłyszała zajeżdżający samochód i, uświadomiwszy sobie, że Walter pozostał z siostrą w salonie, przeraziła się