Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

sakach zapasy amunicji zabrała Warszawa. Nadto brak było dowództwu środków lokomocji, niezbędnych do szybkiego porozumienia się z komendantami okręgowymi. Wiktor Kuna ofiarował na ten cel dwa motocykle i starał się o fundusze na wyekwipowanie dowództwa w takie rekwizyty.
O sprawach tych rozmawiał porucznik z siostrą, gdy zawołano go z kancelarji tartaku do telefonu.
Wrócił do siostry wielce zafrasowany.
— Telefonował Sikora, pomocnik Augustyna Widery z Wilczej...
— Czy nie spotkało Augustyna jakie nieszczęście?! — zawołała Matylda.
— Wyjechał on wczoraj z wieczora do Gliwic gdzie z komisarzem Orlickim i naczelnikiem stacji Wąsikiem zajmował się przygotowaniami do uroczystego obchodu rocznicy konstytucji 3-go maja. Gdy po zebraniu udał się do zajazdu, zaczepił go policjant...
— I co?! — wtrąciła przerażona panna Matylda, zdejmując wzrokiem słowa z warg brata.
— Nic mu się nie stało złego, lecz... zatrzymali go w areszcie...
— Za co?
— Za co? Oczywiście za agitację na rzecz Polski. Jego mają szczególnie na oku, więc szykanują. Sikora poszukiwał go dzisiaj od rana i dowiedział się, że więżą go w Gliwicach. Nie mógł wszakże zobaczyć się z nim dotychczas.
— Boże drogi, musimy go ratować!
— Oczywiście, ale to nic tak groźnego! — pocieszał ją brat. — Jeszcze dzisiaj pojadę do Korfantego z prośbą o natychmiastową interwencję u generała Le Rond‘a. Niema wątpliwości, że Augustyn będzie wkrótce na wolnej stopie. Nie obawiaj się o niego. Mam przekonanie, że nie jest wystawiony w areszcie na żadne przykrości. Ta banda dobrze wie, że będzie zniewolona uwolnić Augustyna z