Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

zwala mu wypuszczać aresztanta o tak późnej godzinie, co wydaje mi się oczywistem głupstwem. Tak tedy dopiero jutro wczesnym rankiem ma być Augustyn na wolności.
„Piszę „ma być“, bo doprawdy, widząc jak kurczowo go trzymają, jak bronią się przeciwko wyzwoleniu go, poczynam wątpić, czy biedny Augustyn wyjdzie jutro z tych ponurych murów. Pod auspicjami tego Anglika sprzysięgła się na niego Gliwicka hakata.
„Czy domyślasz się, pod jakim pozorem zaaresztowano go? O tem sam Augustyn dowiedział się tylko z półsłówek dozorców więziennych, i policji. Zapewniają oni, że był u niego w Wilczej niedawno młody człowiek, podejrzany o zamordowanie głośnego szpiega niemieckiego Hupki w Bytomiu i przez to Widera ściągnął na siebie podejrzenie, że maczał palce w tej krwawej sprawie. Napróżno tłumaczyłam prokuratorowi, że gdyby nawet tak było, Augustyn, właściciel znacznego szmatu ziemi, nie ucieknie przed „ręką sprawiedliwości“, że da kaucję. Nie przekonało to wszakże tego piastuna „sprawiedliwości“, co nie chciał być przekonanym.
„Nie umiem ci powiedzieć, jakiem moralnem oburzeniem, jaką goryczą napełniło mnie postępowanie tych ludzi. Czuję się wręcz chora, bo myśl, że są to Niemcy — owi Niemcy, do których należałam i w których tak wierzyłam, toczy mnie jakby stonóg.
„Na szczęście Augustyn znosi swą niedolę nietylko ze spokojem, lecz niemal z zadziwiającą pogodą. A troskę o ojca mogłam mu zdjąć z duszy, stary Widera nie wie o aresztowaniu syna. Chwała Bogu!
— Miałem przeczucie — mówił do mnie Augustyn w toku rozmowy pod okiem inspektora więzienia — że pani przedsięweźmie coś w celu wyzwole-