śląskiej. Pragnę przeto, abyś wstąpiła, jak Matylda,
w tę moją gromadę. Wtedy jako wierny pies ległbym u Twych stóp.
„Na to mi przyszło, że musiałem napisać nudny, rozsądny list. Ale to Twoja wina. Nawet rozsądek działa czasem zaraźliwie. Wybacz mi to. Obiecuję Ci, że gdy przyjedziesz odwiedzić Matyldę (oby jak najprędzej!), odnajdę cały swój dawny dobry humor i zawieszę na kołku wszelki nudny rozsądek, istotnie krępujący nogi i ręce“.
Wiązką gorących czułości zakończył Wiktor list i odetchnął z uczuciem ulgi. Nareszcie wypowiedział to, co nękało go od dawna. Nie miał siły oderwać się od uwodnej kobiety z drugiego brzegu, od którego odpłynął tak daleko, więc dotąd trudno mu było zdobyć się na takie ultimatum, jakie zawierało to pismo. Gdy uświadomił sobie, że stawia sprawę na ostrzu miecza, i ślub uzależnia od jej spolszczenia się, przeraził się. Mimo to, gwałt sobie zadając, włożył szybko list w kopertę i wysłał go natychmiast na pocztę.
A potem zżymał się o to na siebie. Niemało było na G. Śląsku Polaków, którzy pożenili się z Niemkami, a jednak nietylko związki te trwały jakoś nierozerwalnie, nawet w tych czasach tak potężnego zaostrzenia antagonizmów narodowych i plemiennych, lecz nie przeszkadzało do tym Polakom być Polakami i dążyć do zespolenia ziemi śląskiej z Polską. Czyż nie mógł by on być jednym z nich?
Tak przekładał sobie zakochany, jednakże na dnie duszy wołało w nim coś: nie! nie!
Z chmurą zadumy na czole zastał go Augustyn Widera. Rozgościł się on u niego, pojmując, że istotnie wskazanem było zniknąć z widowni Gliwic i Rybnika. Zastępował Wiktorowi Pochwalskiego, który pomimo kijowskich sukcesów armji polskiej musiał się stawić pod chorągiew i pożegnać towarzysza broni, przytwierdzonego do Śląska.
Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.