Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja doprawdy wątpię — mówiła Matylda do swego ukochanego — czy Emma traktuje Wiktora całkiem serjo. To dziwna organizacja duchowa. Cechuje ją manja zaręczania się, aby mogła pochwalić się przed t. zw. przyjaciółkami: „Otóż jeszcze jeden! Widzicie! Niema wątpliwości. Narzeczony!“ A gdy ubawi się tym narzeczonym, cacko traci wszelki powab i wtedy mówi sobie, że mogłaby wyjść za mąż daleko lepiej. Trzyma ona Wiktora na uwięzi swym czarem osobistym, ale, chociaż nic nie stanęłoby temu na przeszkodzie, nie spieszy się do ślubu, nawet nie wzmiankuje o nim prawie wcale. A on nie nalega energicznie, gdyż w gruncie rzeczy nie ma do niej przekonania. Tęskni za nią, szarpie się, boryka z sobą. Gdyby nie miał serca, traktował by to jako epizod erotyczny. Ale on jest bardzo uczuciowy, tak jak ja. Szczęście, że pochłania go teraz sprawa śląska i odrywa od tego kielicha słodkiej trucizny.
— Jak to się skończy? — spytał Augustyn.
— Zdaje mi się, że nie przyjdzie do ślubu. Ale któż to może wiedzieć?
W istocie Wiktor tęsknił — tęsknił tak bardzo, że jeszcze wahał się, czy nie pojechać na ten urodzinowy wieczór do Gross Waldau, list swój przekreślając. Wszelako powstrzymał go ostatecznie wstyd przed ujawnieniem swej słabości.
Na list swój otrzymał krótką, nic nie mówiącą odpowiedź, która pozwoliła mu zapowiedzieć swą wizytę w Gross Waldau na następną niedzielę. Pan Schlichtling, jeszcze nie stary, bardzo przystojny mężczyzna, rozwiódł się wcześnie z matką swej córki i pieczę nad Emmą powierzył zrazu kuzynce zarządzającej jego domem. A później pozostawiał córce tak zupełną swobodę, że pod każdym względem, z jakiej sam korzystał.. Nie ożenił się powtórnie, gdyż łączył go stosunek z pewną utytułowaną damą. Zresztą cenił wysoko swą kawalerską