Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.

rycznie: nie! i nie chciał zgiąć karku w jarzmo poniżającej go miłości.
Zerwał się na nogi. Przeraził się na myśl, że Emma, lubo strasznie nań teraz zagniewana, a może właśnie dlatego, że obrażona, zjawi się u niego w mieszkaniu. Pogada kilka minut z Matyldą i panią dyrektorową, skróci swą wizytę, upozoruje swój wyjazd i pryśnie do tartaku. A on nie chce już widzieć jej wcale! Więc... trzeba przed nią uciekać.
Pośpiesznie pczął ubierać się tak, jak wymagało tego czekające go spotkanie pod Murckami. Wdział kubrak skórzany, wziął broń i dosiadł swego motorowego bieguna.
Było dopiero wpół do szóstej. Na lazurze niebios pospały się olbrzymie balonowe obłoki, otulone w lśniące puchy śniegów, dołem podcienione rdzawo szaremi smugami. Zawisły przed oczyma rozhoworu światowego, by uzmysłowić mu skończenie doskonały spokój, nasączony pogardą dla rzeczy ziemskich i zdawały się pouczać dzieci ziemi, że chcąc osiągnąć ten stopień doskonałości, trzeba wzbić się wysoko ponad prochy codzienności i rozwinąć skrzydła w eterycznej krainie niebotycznej, wolnej myśli.
Spokój podziałał na Wiktora, niby dobra ręka matki. Siadłszy na murawie pod lasem, pogrążył się w wypoczynkowy stan ducha. Ukołysały się w nim wzburzone czynniki psychofizyczne i przenikało go zadowolenie, iż uciekł i odniósł nad swą słabością zwycięstwo, iż zerwał ostatecznie pętlicę, na której trzymała go niegodna zaufania i serca kobieta. A jednocześnie zerwała się nić, jaka przez nią łączyła go ze światem niemieckim.
Postanowił zobaczyć się w Murckach z „rejonowym“, przekonać się, czy nie zepsuło się nic w zorganizowanej tam formacji i wsączyć w spiskowców przekonanie, że zbliża się godzina akcji orężnej. Bo nie wątpił, że bardzo ważną rolę w kwestji losów G. Śląska odegra broń.