Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/256

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tego od pani nikt nie żąda. Kobieta — nie żołnierz. Zresztą poszli niemal wszyscy i nie można zrobić nic mędrszego, jak uciekać.
— Wszyscy poszli, a pan przyszedł? — odrzekła, wkładając na głowę kapelusz.
— Bo zaniepokoił mnie Widera. Powinien był odprowadzić panią do domu... Oto parasolka pani!
Poskoczył do framugi okna, gdy wtem fala wrzasków uderzyła o szyby i, wzmagając się z sekundy na sekundę, rzuciła na dom grozę.
— O pierona, jest awantura!
Wiktor przytulił się do ściany i wyjrzał przez okno ostrożnie na ulicę, pełną nieprzebranego tłumu, szalonego zgiełku i wrzawy.
Na moment odwrócił głowę, spostrzegł pobladłą pannę Jadwigę o krok od siebie, pochwycił odrazu jej rękę, odciągnął ją z przed okna i znów wilczemi oczyma ogarnął obraz rozwichrzonej tłuszczy, na którą składały się bojówki, zielona i modra policja oraz pijane. szumowiny miejskie
Pochłonięty tym widokiem Wiktor nie baczył na rwetes, jaki zerwał się w biurze Komisarjatu. Ten i ów próbował salwować się niemożliwą już ucieczką, inni biegli po dobrze ukryte granaty. Ktoś, przelatując skokiem przez pokój, krzyknął:
— Panno Jadwigo, w nogi!!!
Lecz ona stała pod ściana jakby zahypnotyzowana.
Tymczasem do gabinetu dra Jarczyka wkroczył poseł tej hordy o fizjognomji bandyty, marynarz, nazwiskiem Jaeckel. Uzurpował sobie prawo poszukiwania broni a w gruncie rzeczy miał poprostu zapoczątkować ukartowany z góry najazd Hunów i Wandalów. Pozostał już w tych murach, gdyż, skoro tylko wszedł do kamienicy, wartownicy zatrzasnęli dębowe podwoje i założyli żelazne sztaby.
Od tej strony przeto komisarjat był dość bezpieczny, lecz można było wtargnąć do wnętrza ka-