miasta, cechów bractw niemieckich. Gdy generał wkroczył do pokoju ze swym sztabem, dr. Jarczyk, Spoczywający w fotelu, próbował dźwignąć się na nogi, lecz Francuz zbliżył się do niego i usadził go uprzejmie, zaczem zwrócił się do Niemców i zakipiała w nim krew:
— Jak to śmieliście rzucać się orężnie na wojsko koalicyjne?! Chwytać się bandytów metody? Wy jesteście wszystkiemu winni!... Niemcy podpisały Traktat Pokojowy, lecz nie potrafią uszanować swego podpisu! Nie potrafią zachowywać się jak naród cywilizowany! Stosownie do tego trzeba ich traktować jak barbarzyńców!... Zapowiadam, że nawet najmniejszy odruch bojowy stłumię natychmiast w kałuży krwi...
Jeden z notablów chciał wystąpić z repliką, lecz generał zamknął mu usta, huknąwszy siarczyście:
— Milczeć!!... Nie macie prawa przemawiać! Aresztować was każę!
Spokornieli do cna, zwiesili głowy. A on ciskał im w twarz:
— Ukartowaliście spisek na nas! Za to należałoby was powystrzelać!... Daję wam jednak czas do wytrzeźwienia. Gdyby w ciągu nocy padł strzał z waszej strony, gdyby motłoch przybrał wojowniczą postawę, przytrzymam was jako zakładników. Tego nie będę wam powtarzać dwa razy...
Tu generał zwrócił się do przedstawiciela rzemieślników i zagadnął go, czego życzy sobie ludność niemiecka. A przygotowany na tą kwestję Niemiec odparł, że Niemcy pragną zastąpienia załogi francuskiej przez włoską...
Generał Gratier uśmiechnął się cierpko i odrzucił lakonicznie:
— Życzenia te odrzucam.
I giestem ręki wskazał Niemcom drzwi.