Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/330

Ta strona została uwierzytelniona.

Posłała wskazanemu w liście ajentowi hojną nagrodę z góry i poleciła mu zawiadomić ją, kiedy owa Polka będzie w willi dyrektora, zatelefonować o tem do pobliskiego Brynowa, gdzie postanowiła spędzić kilka dni u przyjaciółki, żony dyrektora kopalni.
Szalony pęd mętnych uczuć przyniósł ją w progi tej willi.
Wykrzyknik: Emma! uderzył w Wiktora, jak grom. Pobladł jak chusta w bezsilnej wściekłości i nieokreślonym strachu.
Nim pomyślał o ucieczce i dał drapaka, weszła do salonu panna Emma a z nią ulubiony przez Wiktora zapach rezedy. Wspaniale wyglądała w wiśniowej sukni wieczorowej z pendantive‘m pod szyją, u którego zwieszał się wyjątkowo piękny brylant. Bił od niego ogień gwiazdy, a od niej całej grandezza królującej światu damy.
W pierwszym momencie pochwyciła chciwem spojrzeniem i objęła postać panny Orzelskiej, stojącej w głębi pokoju przy biurku, i migawkowo odfotografowała ją sobie z ogromną w szczegóły wnikającą spostrzegawczością kobiet. Zaczem musnęła ciekawym wzrokiem chmurną twarz Wiktora i zwróciła się do Matyldy, która blada, jakby w ciemię uderzona, dość niemądrą przybrała minę.
— Musiałam wpaść do was! — poczęła nerwowo, ściskając jej rękę. — Moja droga niemasz pojęcia, jak o was się niepokoiłam. Ten bunt robotników... U was, w Mysłowicach boje trwały podobno całą dobę. Okropne! Dobrze, że nie przybrało to charakteru bolszewickiego. Nikt z was nie odniósł szwanku? Ani Wiktor?
Wyciągnęła do niego rękę z ostentacyjną serdecznością.
— Oh, ty zawadjako! — zaśmiała się w głos i, ściskając jego rękę bez końca, śmiała się w jego