oczy jakby ślepo zakochana. — No, ty musiałeś dokazywać! I w tych awanturach i bojach zapomniałeś o mnie!.. Ja się z tobą rozprawię! — pogroziła mu palcem figlarnie, paląc go zalotnem spojrzeniem — Ale jesteś zdrów i cały, Bogu dzięki. A ja tak się bałam...
Wiktor, niewzruszony jak słup, przypominał uczniaka, co boi się otworzyć usta. Z tępym wyrazem twarzy wysłuchał całą reprymendę panny Emmy. Postanowił ani nie zapoznawać jej z panną Jadwigą ani nawet nie podsunąć jej krzesła. Wszelako Matylda rzekła:
— Nie znasz naszej drogiej przyjaciółki, panny Orzelskiej.
Wymieniła ich nazwiska, a panna Emma z obleśnym uśmiechem ozwała się do panny Jadwigi:
— Pani mówi po niemiecku? Nie? Nie nauczyła się pani jeszcze. To źle. Mais vous parlez francais, n‘est pas?
Była w tym szczebiocie nuta takiego lekceważenia a ze źrenic panny Emmy godziły w jej twarz takie sztylety, że panna Jadwiga zrazu nic nie odrzekła. Po długim namyśle zaś zabarykadowała się przed nią, mówiąc po polsku:
— Po francusku także nie mówię.
Na to Emma wybuchła gamą pustego śmiechu, jakby polskie to zdanie zastępowało wyborny koncept.
— Und ich spreche nicht Polnisch! wymówiła, a miało to znaczyć, że nie upadła tak nisko.
Jadwiga miała ochotę wyjść z pokoju, lecz powstrzymała ją i przykuła do miejsca nieprzeparta ciekawość. Obie odnosiły się do siebie z równem do zenitu napiętem zainteresowaniem, obie o ile możności lustrowały się aż do obcasów. Siadłszy przy biurku pani Agaty, panna Orzelska podjęła ilustracje
Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/331
Ta strona została uwierzytelniona.