Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/342

Ta strona została uwierzytelniona.

świat jej przysłonił, zabrał jej spokój, zafascynował, aby pewnego dnia wyrzucić ją poza nawias swego serca a jej fotografję na śmieci, chociaż z pewnością szalał pan za nią swego czasu. A wczoraj, gdy pan ją ujrzał, tę swoją „libstę“, był pan jak lód, nie miał dla niej jednego chociażby uprzejmego słowa. To może spotkać każdą inną kobietę ze strony pana. A ona jest bardzo ładna! Był pan jak lód, gdy ona przez ten cały czas nieprzytomna z miłości w jeden nerw rozdrganego serca zaklęta, taka biedna...
— Więc pani by chciała, abym ja do niej wrócił?? — zawołał, niesłychanie zdumiony.
— Nie, wcale nie! Ale należało mieć trochę względów dla dawnej kochanej a złamanej, udręczonej kobiety. Pan był okrutny.
Na to Wiktor, niemal przerażony, podniósł się z kobierca, przysiadł na parapacie okna i wyrzekł:
— Na miłość boską, co pani z tego zrobiła za romans!...
Więc ostatecznie ona to wyniosła z owego występu podrażnionej lwicy... Jeśli Emma pragnęła wypłatać mu djabelnego figla, wbić klin między nich, to jej się udało. Jednakże osłupiałaby ze zdumienia, przekonując się, że nie dokazała tego wcale przez swą artystyczną grę, lecz poprostu dzięki temu, iż wnikliwa ta dziewczyna odkryła sprężynę, jaka popchnęła ją do tej sceny.
Chociaż kobiety naogół odnoszą się do siebie z zaskórną i jakby zasadniczą niechęcią, bywają momenty, gdy stają w jednym szeregu przeciwko mężczyźnie na komendę swej płci, w imię solidarności interesów.
— Czyż panny Emmy nie sprowadziła tutaj szalona miłość? Temu nie może pan zaprzeczyć! — replikowała panna Jadwiga.
— Miłość, miłość... Pani nazywa miłością paroksyzm podraźnionych przez zazdrość nerwów. Ta