Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/343

Ta strona została uwierzytelniona.

nieobliczalna kobieta cierpi na przerost próżności i ambicji.
— Wczoraj pan przyznał, że ona nie mogła wiedzieć o mem istnieniu.
— Ale zobaczywszy panią, wpadła w trans zazdrości. Dobroć pani niema granic, jeśli objawia się nawet względem kobiety, która parskała na panią nienawiścią. Niestety, przez to wyrządza mi pani straszną krzywdę
— Czy pan względem niej nie zawinił w niczem? — spojrzała mu w oczy.
— Ona nie ma do mnie żadnej pretensji a ma mi za złe tylko to jedno, że pozwoliłem sobie zakochać się w pani, zamiast pozostać na jej usługi, być wygodnym jej kaprysem.
— Ona chciała przecież wyjść za pana.
— Tak i nie. Niby to zaręczyła się ze mną, aby mieć mnie na każde zawołanie i utrzymywać w wierności, a przytem pochlubić się nową zdobyczą, lecz nie chciała w gruncie rzeczy wyjść za mnie z tej prostej przyczyny, że nie byłem dla niej dosyć dobrą partją. Co prawda, nikt dotychczas nie był dla niej jeszcze dosyć dobrą partją. Niechaj mi pani wierzy, że ja ją przejrzałem, poznałem tą histeryczną, kapryśną egoistkę i to niemałym kosztem.
— Ona nie ma do pana żadnej pretensji? Sumienie nie robi panu żadnych wyrzutów? — sondowała go spojrzeniem.
— Żadnych, żadnych! Doprawdy pani uprzedziła się dla mnie jaknajgorzej i z lada pozoru kupuje broń przeciwko mnie.
— O, jak ja gorąco pragnę wierzyć w pana!
— To tak łatwo.
— Łatwo?
— Trzeba tylko gorąco kochać.
— O, panie Wiktorze! — wyrwała się gorąco, poczem znów ciągnęła z rozwagą: — Mówił pan, że nie przeżyłby pan mego ślubu z kim innym. I ja