W wagonie nie było można rozmawiać swobodnie. Zerkał na nich i chwytał słowa ich rozmowy jakiś Niemiec z gazetą w ręku. Więc Nawoj i Wiktor zamienili tylko kilka błahych zdań niemieckich, a Jadwinia nieznacznie przyglądała się komuniście, w pierwszej chwili jakby zdumiona, że wyznawca teorji leninoskich i notoryczny zabijak podobny był do człowieka.
Wbrew oczekiwaniu Wiktora Nawoj ubrany jak burżuj, wydał się pannie Jadwidze typowym czarnym charakterem z melodramatu. Chociaż bowiem miał w perspektywie hojne wynagrodzenie za przejętą korespondencję szefa wywiadu niemieckiego, maskę miał ponurą, niesamowitą, czarną. Nie zwracał żadnej uwagi na pannę Orzelską, lecz gdy wysiadłszy z pociągu ruszyli do Komisarjatu, przyglądał się jej z boku bez przerwy i wsłuchiwał się w każde jej słowo.
W komisarjacie posępny komunista pożegnał ich wkrótce i panna Jadwiga mogła tylko tyle powiedzieć, że widziała na oczy herszta bandy, która urządziła taką masakrę w lesie pod Murckami. Ale nie poznała go.
Dostali się w grono znajomych. Dr. Górski, redaktor Tyc i p. Gawrych zaprowadzili ich na dach Hotelu Lomnitz, gdzie dzień i noc czatował na zmianę wartownik, obserwując sąsiednie, płaskie platformy dachów. Nocą, w razie niebezpieczeństwa mógł on oświetlić je zapomocą lampek elektrycznych oraz przywołać dzwonkiem straż zbrojną z głębi gmachu.
Mimo wszelkie środki, zabezpieczające siedzibe przedewszystkiem na archiwum komisarza polskiego, więc wszystkie ważne papiery, głównie zaś korespondencję z rządem polskim, zamknięto w ślepy szyb, utajony w ścianie i idący od góry aż do piwnicy.
Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/372
Ta strona została uwierzytelniona.