w zakamarki jej duszy, zrozumiał, że głównie sromotna ucieczka Wilhelma Drugiego z kraju podziałała na nią tak otrzeźwiająco, niby strumień wody a martyrologja bliskiej jej serca rodziny Widerów skierowała jej uczucia w inne koryto. Poczęła myśleć samoistnie i czuć z tymi, co cierpieli.
Panna Matylda, dobrze zbudowana szatynka, dość miła w rozmowie, lecz bez wdzięku, mając lat dwadzieścia jeden miała wyjść za mąż za pewnego kapitana, który wszakże znalazł sobie jeszcze posażniejszą od niej pannę i w dodatku z rodziny szlacheckiej, i zostawił ją na koszu. Wzięła to sobie tak do serca, że nie chciała już słyszeć o tranzakcjach matrymonialnych, ani o małżeństwie wogóle. Zdała egzamin na nauczycielkę i zajmowała się wychowaniem dziewcząt. Jednakże Wiktor zauważył przed trzema laty jej sympatię dla młodego Augustyna Widery, syna dość znacznego obszarnika z Rybnickiego. Przyjaźń jej dla tej rodziny nie uległa zmianie, jeśli odczuwała tak głęboko nieszczęście, prześladujące to ciche gniazdo.
— Nie masz wyobrażenia, co wojna zrobiła z Augustyna. Fizycznie i duchowo, to nie ten sam człowiek — mówiła zbyt na swój wiek poważna, uczuciowa panna. — Latem roku 17-go, gdy był na froncie zachodnim, zachorowała ciężko jego matka. Jedynem jej życzeniem było ujrzeć przed śmiercią ukochanego syna. Ojciec zatelegrafował po niego. Lecz feldwebel nie udzielił mu urlopu, mówiąc: „Matka chora, ale nie umarła...“ Niełaskę tego wielemożnego pana feldwebla ściągnęła nań polska książka do nabożeństwa... Dopiero gdy pani Marta zamknęła oczy na zawsze, Augustyn otrzymał urlop. W domu żałoby ojciec zakomunikował mu, że nie mogąc pożegnać się z nim przed zgonem, matka tak była rozgoryczona, że żądała od niego kategorycznie, by pod żadnym warunkiem nie szedł już na wojnę. Miał poprzysiądz to ojcu.
Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.