Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/385

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie doszła jeszcze do niego wiadomość o nowych zaręczynach p. Schlichting. A tym razem rzecz przedstawiała się tak poważnie, że już za kilka tygodni ta, swobodę nadewszystko miłująca panna, najnowszej marki miała nieodwołalnie zostać panią baronową.
Jedynie tytuł narzeczonego stanowił dla niej przynętę do stanu małżeńskiego oraz poniekąd przewidywanie, że potrzebujący więcej jej posagu aniżeli jej samej eks-oficer huzarów okaże się liberalnym, niekrępującym małżonkiem. Wszelako nie byłoby to jeszcze wcale skłoniło panny Emmy do traktowania tych zaręczyn serjo, gdyby ojciec jej nie był wywarł na nią stanowczego nacisku.
Emma musiała nareszcie wyjść za mąż. Tak zaopinjowała hrabina, z którą łączył pana Schlichtinga dawny stosunek, i ona to, w interesie protegowanego przez nią konkurenta, spowodowała powolnego ojca do kategorycznego sic volo.
Trudno było pogodzić się swobodnej jak ptak pannie Emmie z myślą o chociaż tylko papierowem małżeństwie. Nawiedziła ją tęsknota za Wiktorem, który zbyt jej dokuczył, aby miał wyjść całkiem z jej pamięci. Żałowała, że nie wyszła lub nie wychodzi za niego. Jeśli koniecznie miała nagiąć się do małżeństwa, do pewnej zawisłości od kogoś, to wydało się jej najwięcej wskazanem związać życie z tym zawsze interesującym, warjackim, porywającym „chłopcem“.
Pod wpływem tęsknoty napisała do niego ów Machiawelski list. Zwabić go, podbić, oczarować, zabrać, oderwać od tej „dla niego stworzonej“ Polki — to byłby tryumf nad wszystkie jej tryumfy.
Lecz on nie stawił się na schadzkę i nie odpisał ani słowa. Upokorzona tem Emma traciła znów panowanie nad swemi nerwami, nie sypiała w nocy, szamotała się w wirach wrzącej zazdrości. I z tych