Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/400

Ta strona została uwierzytelniona.
XII.

Z głową wspartą na ręku panna Jadwiga zastygła w smutku, któremu przeciwstawiało się pragnienie czynu. Tego, że Walter był sprawcą tego nieszczęścia, nikt nie byłby jej wybił z głowy i to dawało jej wiarę, że Wiktor jest przy życiu, bo nie posądzała Waltera o to, aby nastawał na życie brata. Ale zdawało się, że wyczerpano już bezowocnie wszelkie środki odnalezienia Wiktora.
Wicher zimny hulał po wzgórzach, gnał brudne, bure chmury po ołowianej kopule niebios. Zanosiło się na deszcz. Więc Froncek z trąbką pod ramieniem wracał pod dach ze swych ćwiczeń muzycznych w polu.
Panna Jadwiga wyszła do niego przed dom i spytała go:
— Czy znają komunistę Nawoja?
— Ja!
— To niech go odszukają i przywiozą tutaj zaraz.
Ogrodowczyk pojechał bezzwłocznie do Lisa, by od niego dowiedzieć się, gdzie przebywa Nawoj. Karczmarz sam, lubo gotów do usług, nie wchodził w rachubę w tym wypadku, gdyż okoliczności wymagały tu nie wysiłku mięśni, lecz głowy. Nawoja zaś nie łatwo było odnaleść, bo od czasu, gdy germanofilski komunista Fitz dostał się do niewoli polskiej w Michałkowicach, spadło na jego barki wiele