Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/424

Ta strona została uwierzytelniona.




XV.

W tym czasie panna Jadwiga Orzelska powracała koleją z Lublińca, gdzie przez dni kilka wraz z panią Liberkową urządzała w okolicy zebrania kobiet wiejskich. Oświetlała im ten przełomowy, historyczny moment w dziejach tej ziemi i wskazywała na szczytną misją, jaką miała do spełnienia kobieta śląska. Bo od niej, od tej cichej piastunki tradycji piastowskich zawisł w znacznym stopniu wynik plebiscytu, ona dzierżyła w ręku losy ogółu i przyszłych pokoleń.
Znając zbliska ten lud i jego sposób rozumowania, panna Jadwiga inteligentnie uderzała we właściwą strunę i kładła przycisk na materjalne sprawy. A że mówiła po prostu, z przekonaniem i przejęciem trafiała do umysłów i serc.
Daleko było jeszcze do głosowania ludowego; nie oznaczono jeszcze terminu i nie zanosiło się na to, aby, jak się zdawało dotąd, powołano ludność do urny w styczniu. Mimo to należało zawczasu przewidywać i w zarodku unicestwiać intrygi podstępnego i bezwzględnego wroga. Więc po pogadankach wywiązywały się narady nad sprawami lokalnemi, n. p. jak obrócić w niwecz wpływy prusofilskiego „farorza“ lub ubezpieczyć lud przed przygotowującemi się aktami teroru i przekupstwa.
Wkładając w swą zbożną pracę całą duszę, młoda patrjotka odchodziła od troski, ciążącej na