Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/445

Ta strona została uwierzytelniona.

oczach wielkiego przemysłu zdrajcą-Polakiem. To zaś mogłoby kosztować go drogo, nawet stanowiskiem przyszłoby mu może zapłacić za to. Dość źle, że miał syna Polaka i córkę wydał za Polaka, gdyby na domiar sam ściągnął na siebie straszną skazę polskości... Nie, o tem nie można było pomyśleć.
Chociaż p. Kuhna nigdy nie odznaczał się szczególnemi względami dla robotników w swej kopalni, teraz buntowało się w nim coś na myśl, że ma pozbawiać chleba ludzi w pierwszym rzędzie do tego chleba uprawnionych. Górnoślązaków, jak on sam. A wypadałoby mu wyrzucać głównie takich, którzy tak lub owak ujawnili sympatje polskie. Nigdy zaś nie pochwalał polityki, zmierzającej do proletaryzacji żywiołu polskiego. Nadto w ostatnich czasach nasiąkł bezwiednie innym duchem tak, iż sądził, że Niemcy już zadługo monopolizowali skarby górnośląskiej ziemi.
Panna Jadwiga rozumiała, że należy on do nieznanej światu narodowości górnośląskiej i takim zejdzie do grobu, więc grała na jego czułej strunie i wkońcu rzekła z namaszczeniem:
— Wiem, że p. dyrektor nie wyrządzi swym ziomkom najmniejszej krzywdy...
On zerknął na nią przez okulary serdecznie i musnął dłonią jej jasną głowę, od czasu, gdy została narzeczoną Wiktora, pozwalając sobie na drobne poufałości w stosunku do lubej dziewczyny. Z nią jedną liczył się i ona jedna wywierała nań pewien wpływ.
Nazajutrz przy śniadaniu ozwał się do niej krótko:
— Powiedz Wiktorowi, że będzie musiał postarać się o pracę dla robotników, wydalonych z kopalni Dobrej Nadziei. Wynikną z tego dla niego koszty, ale ja mu to zwrócę i nagrodzę.