Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/457

Ta strona została uwierzytelniona.

niebezpieczeństwo, innych za sobą porywał a tchórza nie znosił — pieron prawdziwy.
Nikt nie byłby myślał, że to syn dyrektora, który robotnika miał jeno za dwie ręce i dwie nogi. On stał między nimi jak brat z braćmi, z ziemi tej piastowskiej wyrosły. Chłop gorący, prawy i miły, co choć od starych bab im wymyślał a w boju niekiedy w bok człeka mocno szturnął, zawdy miał należne posłuchanie. Swojak był, brat, pieron i basta.
Obstąpili go kołem, oś w nim swoją wyczuwając, i byliby zaraz chwycili go na ręce i w górę podnieśli na wiwat, lecz on mówił im jeszcze:
— Zastanówcie się! Zycherkę djabli wzięli z naszą pomocą i za to mamy swoją policję. A czy to myślicie, że ta nasza policja nie potrafi utrzymać tu szwabów na obroży? Przytem zaś pomogą im Francuzi.
— Prawda, że cztery pułki Anglików mają przybyć na G. Śląsk, a Anglicy to — inne Niemce, ale i oni szwabom w nieporządkach nie pomogą, bo im z Opola zakażą. Żeby Komisja Aljancka do gwałtów nie dopuściła, nad tem czuwa także nasz borak Korfanty. Więc niech każdy z was pięścią gębę zatka takiemu, co strachy głupie sieje. Niech takiego tchórza, czy szwabskiego ajenta na kij nadzieje, niby bukoka na wróble, i postawi między klety, basoki głupie i klachule. My się żadnego szwabskiego nasienia nie boimy!! — zawołał.
— A dyć rychtyk!
Znów chór okrzyków i śmiechów uderzył o ściany i twarze rozpromieniły się jakby na weselisku. A Wiktor Kuna ciągnął:
— Nie boimy się... Jakoż teraz najpierw pójdziemy wszyscy sprawdzić, czy nas rychtyk na listach zapisano, czy jakiemi matactwami nie chcą nas pozbawić głosu, prawa obywatelskiego. Sprawdzimy na listach czy są tam porządnie wypisane