Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/466

Ta strona została uwierzytelniona.

boi się swej kobiety po trzeźwemu i nie przeciwstawia się jej tak łacno.
Ale zawiódł się w nadziei. Pani Wiktorowa przedkładała mu, że Niemcy mają tak dobre prawo wiecować, jak Polacy, a więc nie godziłoby się w tem im przeszkadzać, co wszakże nie trafiło do przekonania Froncka. Napróżno marzł tak długo dla dobrej sprawy.
W domu pani Jadwiga zastała już męża w towarzystwie nieoczekiwanego Nawoja, którego maska, zwykle zimna jak u dyplomaty, przybrała na jej widok wyraz dziki. A jednak widoku tego szukał. Gdy u dyrektora Kuhny posłyszał, że wybierała się na przedstawienie teatralne do Katowic, pojechał tam za nią i zamiast na scenę patrzał na alabastrowe jej lica, oplatał ją namiętnem spojrzeniem. Tego wieczora przywiodło go do porucznika pragnienie ujrzenia tej kobiety, która działała nań upajająco, jak haszysz.
Ostatnio przebywał znów we Wrocławiu, gdzie udało mu się złotym kluczem otworzyć biurko w tajnej centrali plebiscytowej, wydobyć i skopjować plikę aktów z Hauptverbindungsstelle Spree. Tę zobycz, jaką chciał spieniężyć w Komisarjacie polskim w Bytomiu, pokazywał porucznikowi, gdy weszła do pokoju pani Jadwiga.
— Pan Nawoj zdobył dokumenty, które jaknajdokładniej wskazują kilka kryjówek broni i amunicji, jaką Niemcy od czasu powstania gromadzą tutaj dla nowej swej formacji wojskowej „Nationalwehr“. Jeszcze jedna banda, jeszcze jedna... „Wehr“, jeśli nie „Schutz“ — tłumaczył porucznik zaciekawionej papierami żonie, uśmiechnął się i ciągnął: Dzięki temu Francuzi będą mogli położyć rękę na ogromne zapasy przemycanego materjału wojennego. A p. Nawoj weźmie za to miljon marek nagrody. Bo nagrodę w tej wysokości za takie informacje przeznacza nasz Komisarjat.