Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/484

Ta strona została uwierzytelniona.

wywarłby na zachodzie wielkie wrażenie i pokrzyżował plany francuskie.
— Nie łatwą byłoby rzeczą stworzyć listę gwałtów polskich i umotywować ruchawkę! — bąknął Moser.
— Ah, to bagatela, ale... — ozwał się inspektor Szczeponik, lecz przerwał mu kapitan Herstenberg, z ferworem ciągnąc:
— Jeżeli dwa lata temu manifestacje przeciwko wcieleniu G. Sląska do Polski posłużyły tak doskonale Lloyd George‘owi i sprzyjającym nam w Paryżu masonom do przeforsowania w łonie koalicji idei plebiscytu, teraz taki zbrojny protest (pominąwszy już, że rzuciłby straszny postrach na ludność polską) pozwoliłby Lloyd George‘owi przekonać koalicję o konieczności zaniechania plebiscytu. Wkroczenie Reichswehry zaś i cicha pomoc wojska angielskiego i włoskiego rozstrzygnęłaby sprawę na naszą korzyść. Pozostawionoby cały G. Śląsk w rękach tych, którzyby go w rękach swych mocno dzierżyli.
— Na ja! — stęknął generał Hoffmann. — Teraz bieda, bo Korfanty wskazuje na większość gmin za Polską a w Polsce podobno niemal tryumfują.
— Ach, was! — oburzył się srodze dr. Schuster i począł rozwijać swój wręcz odmienny pogląd.
Głosił, że Niemcy wygrały sprawę nawet świetnie, że Polacy osiągnęli swe sukcesy terorem, że listy ich były sfałszowane, że nikt o pięciu zdrowych klepkach w głowie nie może przyznać Polsce ani piędzi praniemieckiej ziemi górnośląskiej. Nietylko oczekiwał on, ale wręcz wymagał od Rady Ambasadorów, aby podpisała jego pogląd i zastosowała się do nakazu Niemiec.
Wszyscy słuchacze należeli do ludzi wychowanych w kulcie kłamstwa, okłamujących siebie i innych, którzy na komendę berlińską poczynali wmawiać w świat, że Niemcy, niewinne jak baranek, nie