wywołały wojny, że ich, prawdziwych pionierów jedynie prawdziwej kultury świat nikczemny pokrzywdził, oszukał i. t. d. Jakoż wywody dra Schustera przyjmowali z lubością, połykali niby smakowite ostrygi. Mimo to sędziemu Kuhna było trochę za wiele koloratury w tej elukubracji, trochę zawiele wykręcania cyfr i faktów. Powtóre nie poczytywał Rady Ambasadorów za stek jednostronnych, po niemiecku myślących półgłówków. Więc ozwał się:
— Ja, ja, ale kwestja, czy Rada Ambasadorów podzieli ten pogląd na wynik plebiscytu...
Na to dr. Schuster wpadł w furję. Jakto? Rada ta nie miałaby podpisać tego jedynie rozsądnego i sprawiedliwego poglądu? Poprostu musiała go przyjąć, musiała słuchać Niemców. Wszystko zło na świecie wynikało li tylko z tego, że ów głupi świat nie słuchał Niemca.
Temu zdaniu p. sędzia Kuhna nie przeczył wcale. Przyznał także, iż dobrze się stało, że Berlin nie dopuścił do wybuchu ruchawki niemieckiej przed plebiscytem. A, gdy podniósł się przeciw temu sprzeciw ze strony dwóch wojskowych, odparł:
— Bądźmy spokojni! Jeśli kazano nam powstrzymać się od rozruchów, uniemożliwiających plebiscyt, to w Berlinie dobrze wiedzą, co się święci w Radzie Ambasadorów i za jej kulisami i liczą na to, że znajdziemy tam potężnych orędowników sprawy naszej.
Powstał i zabierał się do wyjścia. Powstrzymał go na moment p. inspektor Szczeponik mówiąc:
— Słyszałem, że Korfanty wykreślił linję podziału G. Sląska, aby zasugestjonować koalicję i stworzyć korzystną dla Polski podstawę do dyskusji. Trzeba zaraz posłać po najświeższe gazety polskie. Może znajdziemy w nich już coś o tem.
Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/485
Ta strona została uwierzytelniona.