Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/535

Ta strona została uwierzytelniona.

niemile tem dotknięty, że Kutzner, lubo zaprzysiężony, pozostał w mieście pod jakimś pozorem. Miał on powrócić do domu z Fronckiem.
Gdy porucznik późnym wieczorem zjawił się wśród swych towarzyszów w Rogowie opowiadał, że Krzykała, Buła, Chowaniec, Szyja, Paprotny, Richter i inni powstańcy, zgromadzeni w Ciskach, postanowili przeprawić się na drugi brzeg Odry i tam walczyć za sprawę. Bo o ruchu powstańczym w powiecie Prudnickim i wogóle po tej stronie rzeki nie mogło być mowy dla braku oparcia i amunicji. Jakoż Wiktor radził, aby za ich przykładem przerzucić się jak najprędzej za Odrę. Przedtem jednak chciał przywołać z okolicznych wsi w organizacji kozielskiej zanotowanych młodych wojaków, by wylądować w okolicy Gogolina z partją, która mogłaby stawić czoło żandarmerji i bojówkom hajmatstrojów.
Noc tę Wiktor i Froncek mieli spędzić w pokoiku, do sypialni gospodarza przylegającym, Nawoj zaś i inni w stodole na słomie. Skoro wszyscy rozeszli się na spoczynek, Froncek trąciwszy porucznika w bok nieznacznie, wywiódł go przed dom i szeptał mu:
— Ten Kutzner cołki czas w Koźlu pił ze szwabami aż sie im z cupryny kurzyło. Pili, cyganili cosik na Poloków, kiejżech do knajpy wszed, ale chnet pyski zamknyli, abych nic nie miarkowoł. Te psiojuchy! Tyn Kutzner, pedom panu porucznikowi, to kupiony Judas...
Porucznik udał się natychmiast do stodoły, zabrał Nawoja i Kołeczka i wszedł z nimi do izby gospodarza, który spoczywał już pod wysokim piernatem. Opodal spała jego żona i dwoje nieletnich dzieci.
Zaświeciwszy mu w nos świecą, porucznik huknął: