Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/536

Ta strona została uwierzytelniona.

— Gospodarzu! Jeżeli zdradziłeś nas szwabom, dom twój zburzymy tak, że kamień nie pozostanie na kamieniu.
— A ty wisieć będziesz!.. — mruknął przez zęby Kołeczek, wściekły, że spotkawszy Kutznera niedawno w Katowicach, dał wiarę jego rzekomym polskim uczuciom.
Gospodarz, blady ze strachu, zerwał się na nogi i uderzył zaraz w prośby i zaklęcia, tłumacząc, że jawnie jako Polak występować nie może. Sekundowała mu w tem jego żona. Ale porucznik kazał jej wynieść się natychmiast na noc do stodoły wraz z dziećmi a, gdy lamentując srodze, ociągała się z tem, Kołeczek wyrzucił ją za drzwi z dziećmi i piernatami. Jej męża zaś pokornego jak truś zamknięto w drwalni.
Szóstka powstańców odbyła w izbie gospodarza radę wojenną. Motocykle ustawiono w głębi sadu i pozostawiono Antka Zająca przy domu na odwachu, obawiając się najazdu jakiej bojówki kozielskiej. Okrom rewolwerów posiadali tylko nabój dynamitowy. Nie zamierzali jednak uciekać z tego domu, raz, że przed wschodem słońca nie wiedzieli, gdzie się podziać, a powtóre, że w żołnierskich piersiach tliła się iskra wojskowej fantazji.
Nie rozbierając się, położyli się gdzie i jak się dało i już jeden i drugi poczynał chrapać, gdy zastukano do szyby. Wymknęli się na podwórko, rewolwery dzierżąc w garści. Zając zamaszystemi gestami sygnalizował im nadciągające niebezpieczeństwo. Istotnie z przed frontu białego domku dochodził szwargot tłumionych głosów.
Jak zagon mar cmentarnych przesunęli się bez szelestu w sad, gdzie drzewa pogłębiały mroki czarnej nocy i zajęli pozycje pod gruszami, łowiąc uchem głośne półsłówka Niemczaków. Z całą zuchwałością przystępowali oni do swego dzieła,