nych z bronią górników: Wiktora Czaję i Franciszka Bednorza. Taką samą śmiercią zginęli w kopalni Magdziorz i Graca i przed Matyldą stanęło zagadnienie, czemu to lud roboczy, niekomunistyczny, samorzutnie rwał się do karabinów przeciwko Niemcom, rzekomym swym dobrodziejom.
Zmierzch zastał jeszcze brata i siostrę w ogrodzie, choć było już czuć w powietrzu jesień. Gdy wchodzili do willi, pojawił się w furcie ogrodowej Froncek z gębą strasznie umorusaną do niepoznania.
— Gdzieś ty był?? — zwrócił się do niego zdziwiony porucznik, który nie oczekiwał, by hytrak ten odważył się wyruszyć na miasto i podchodzić pod oczy wałęsających się i pijących w gospodach lub patrolujących Grenzschutzlerów, nieczyste mając sumienie.
— U naszych — odrzekł znacząco, z naciskiem i dumą chłopak. — Radowali się, że oni tu som.
— Z kim gadałeś?
— Z Maksem Wolfem i Mańką Ryszardem. Jak my se dobrze pogadali, przyszedł Siekacz i Skrobaczyk i mówili, że Poponia aresztowali...
Byli to partyzanci z kopalni Mysłowickich, którzy pod wodzą Wiktora Kuny pokusili się o rozpędzenie oddziału straży niemieckich. Froncek nietylko znał ich wszystkich, lecz zbliżył z nimi Kunę, którego nikt nie byłby posądzał o sympatje polskie, do tych pieronów, przygotowujących pokątnie powstanie. Pomagał on im w fabrykacji granatów ręcznych z puszek od mleka amerykańskiego i od konserw mięsnych. Zwycięskie walki Poznaniaków z Grenzschutzem budziły w tych Ślązakach duszę polską, wojacką oraz ambicję. Wyprać, wygonić za ostatnią granicę ową dzicz szwabską, na kraj nasłaną, to uśmiechało się górnikom. Więc wynosili tajemnie z kopalni zakupywany tam do rozsadzania węgla piowit, pakowali go w puszki
Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/54
Ta strona została uwierzytelniona.