wraz z gwoździami, kamykami, żelastwem i przechowywali w swych altankach podmiejskich na „wielką godzinę“.
Froncek odgadł, że porucznik byłby pragnął dowiedzieć się, co dzieje się z tymi jego towarzyszami, którzy nie zbiegli do Polski, a że lubił robić to, co było „verboten“ i pachniało figlem, więc, ucharakteryzowany na halunkę pobiegł do nich z wieczora.
— Co mówili? — pytał go porucznik.
— Chcieliby z nimi poonaczyć, ale bojom sie. Verscharfter Belagerungszustand (zaostrzony stan oblężenia) i wszędy łażą one hersingi[1]. Ale Skrobaczyk pado, że w niedziele do Piekar pojadom i żeby oni też tam przyjechali.
Doskonała myśl. W swem przebraniu porucznik Kuna mógł wmieszać się w zastępy pątników i pogawędzić w Piekarach bezpiecznie z miłymi towarzyszami broni powstańczej o tem, co ich spólnie bolało. Rad z tego dał usłużnemu chłopakowi hojny napiwek. Lecz Froncek przybrał minę wyczekującą i ozwał się:
— Chciołbym kupić se trombe...
— Co? Trombe? Poco?
— A-no, do grania. Oni często mówiom na mnie „tromba“ więc mi sie tromby zachciało.
Porucznik uśmiechnął się; rozumiał, że należy wynagrodzić rozliczne usługi temu, istotnie oddanemu chłopakowi. Chociaż w monetę nie opływał, dał mu na łapę, ile potrzeba było, mówiąc:
— A naucz się grać pobudkę polską, tak, byś cały Górny Śląsk obudził.
- ↑ Od kata górnośląskiego, Hoersinga tak nazywano często żołnierzy Straży Granicznej.