którą zresztą wzmocnić mogły znakomicie posiłki z dworca Kędzierzyńskiego, niemniej jak nadciągające z Pogorzelca drużyny.
Strzelanina ospała, nudna, bo bezskuteczna trwała kwadrans. Powstańcy, wtuleni miłośnie w brózdy, pukali, jakby w czasie ćwiczenia polowego. Porucznik Kuna zaś wycofał swą drużynę, zajął ostatni z domków wioski, niestety dość daleki od gościńca, i w nim rozmieścił na piętrze ciężkie kulomioty i miotacz min, w przekonaniu, że na zbiegu tych dwóch dróg rozegrają się decydujące boje o dworzec Kędzierzyński — boje długie i ciężkie. Bo silna pozycja niemiecka ufortyfikowana była przez artylerzystów Reichswehry berlińskiej i uposażona w działa i amunicję znakomicie.
Porwać się na tą cytadelę można było jedynie, licząc na wydajną współakcję grupy Fojkisa od wschodu. Porucznik Cyms nie zawiódł się wszakże w oczekiwaniu. Wkrótce zjawili się przelotnie przy baonie pierwszym skierowany do niego oficer łącznikowy Joks i kapitan Keller, zapewniając, że po krwawych a zwycięskich walkach w Nowej Wsi silna ta grupa wymaszerowała na Kędzierzyn.
Atoli Niemcy, mając przewagę liczebną i zbrojową, mogli śmiało podjąć walkę na obie strony. Jakoż nie długo pojawił się pod drzewami szosy Pogorzelskiej biegnący z dworca Kędzierzyńskiego oddział granatowych i zielonych żołnierzy.
Gdy szeregowcy Ziarnki cofnęli się do zagrody i w sadzie gotowali sobie pozycję obronną, skierowały się na nich pociski ciężkich kulomiotów. Pod osłoną tych posiłków marynarze ustawili armatę u wylotu drogi od zagrody biegnącej i podali rękę nadciągającym z Pogorzelca ochotnikom i Orgeszowcom.
Kula armatnia rozdarła powietrze i zaryła się pod sadem.
Poczynała się bitwa.
Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/561
Ta strona została uwierzytelniona.