Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/570

Ta strona została uwierzytelniona.

angloniemieckich podstępów i francuskich odcięć, aż zaryła się sprawa górnośląska w wertepach Rady mocarstw i ugrzęzły wóz polecono wyciągnąć Lidze Narodów.
Znękany tem wszystkiem Ślązak czekał i czekał ostatniego słowa niby zmiłowania Bożego, notując jeszcze w kronice fałszywe alarmy, intrygi, napaści i mordy. A jeszcze wówczas, w październiku, gdy dokonano przemądrzałego cięcia na żywem ciele Staropolski, wystawiono jej świętą cierpliwość na nową próbę, rozwłócząc polsko-niemieckie rokowania w sprawach przemysłowych oraz wykreślając zygzaki graniczne.
Kiwali głowami nad temi mądrościami ludziska i naigrawali się w karczmie Lisa.
— Nie mogły to one pierniki ostawić Polaków w kupie?... — stękał siodłacz od Siemianowic, a inny chłop, co „filipa“ miał w głowie, prawił krajanom przy szynkfasie:
— Tako to granica! Idzie bez moja izba między łóżkami. Moja staro należy do Niemiec. Wszyćko, padom wom, znaczy teraz przepustka i dopiero, gdy dostane taki cetel, u swej baby legne rychtyk. Ale one basoki z Ligi Narodów otrzymają zato nagrodę. Pójdom jedną nogą do nieba, drugą do piekła tak, iż im sie stany zjednoczone rozlecom.
Nareszcie, nareszcie w styczniu r. 1922 miał nadejść kres dwuletniej Gehenny, miało wkroczyć wojsko Rzeczypospolitej.
W sakramentalnym nastroju oczekiwała Staropolska tego historycznego momentu, tej wiosny wolności i nawet stary Oberschlesier, p. dyrektor Kuhna wyzierał przez okno swej willi w stronę granicznej Przemszy, azali nie ujrzy tam proporczyków ułańskich — orła białego eskortę.
— Może jednak — mówił do Augustyna Widery — nasz G. Śląsk stanie się pomostem ugody, na którym zejdą się dwa te narody do pokojowej pracy.