w miejscu do którego sięgnąć można było ręką leżąc na pryczy, ktoś wypisał starannie literami drukarskimi:
»Tu siedział Ignacyef Usof, za zamortowanie żony i Szaszka Gryzłof za udrękę swej, w miesiącu sdyczniu, działo sie roku 1900 wypuściłem imbebehy.«
Misza zadrżał. Zdziwiła go treść napisu, ale więcej może jeszcze staranność, z jaką był wykonany. Czuło się, czytając go, że Ussow wierzył silnie, iż ma prawo mordować.
Misza chciał sobie wyobrazić tego Ussowa, ale nie mógł wymyśleć odpowiedniej dlań postaci... spokojny morderca, fantazyi jego przedstawiał się jako punkt bezkształtny a groźny, a po środku tego czarnego punktu błyszczał matowy, czerwony płomyk.
Za drzwiami rozległy ciężkie kroki. Ktoś krzyknął:
— Spokój!
Zazgrzytało żelazo, drzwi się otwarły i do celi weszli dwaj dozorcy i drugi pomocnik dyrektora więzienia — mały człowieczek, o ciemnej, szpiczastej twarzyczce z mysiemi przestraszonymi ciągle oczkami. Z pod oka spojrzał na Miszę, zmierzył wzrokiem całą jego postać i odwrócił się w milczeniu. Jeden z dozorców, ryży, gruby człowiek z wielkim brzuchem podszedł do okna i zbadał ręką kratę, drugi, którego Misza już znał, barczysty starzec stał nieruchomo w progu kaźni i oczy bez wyrazu utkwił w więźniu. Koło nóg starca prześliznął się i wpadł do celi, niby obłok zimnego powietrza podczas mrozu, aresztant-kryminalista, wepchnął szybko
Strona:Maksym Gorki - W więzieniu.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.