Przyjemnie będzie opowiadać o więzieniu tam... — na wolności... niedługo może! — myślał... Może spotkam tę samą dziewczynkę. Ujrzał znowu bladą, czarnymi kędziorami otoczoną twarzyczkę, oczy z których wyzierała troska i gniew. I powstało w nim pragnienie napisania dla niej wiersza. Zamknął oczy, pomyślał i wyszeptał w kilka minut potem w podnieceniu:
Hen z nieba ku ziemi mrugają
Gwiazd roje rzucone w zaświaty.
Lecz w Rosyi wolności nie mają,
I błyszczyć tu muszą przez kraty.
Czterowiersz wydał mu się piękny i mądry. Ucieszony, zeskoczył z okna i począł chodzić po kaźni, śmiać się i powtarzać głośno:
Ach! w Rosyi wolności nie mają
I błyszczyć tu muszą przez kraty...
— Mówić nie wolno! — rozległ się półgłośny niespokojny szept.
Misza przystanął i przez kilka sekund patrzył w połyskujące w okienku oko dozorcy.
— A czemu nie można? — spytał wreszcie zniżając mimowoli głos.
— Zakazane! — szepnął dozorca — uspokój się pan! — dodał równie cicho.
Miszy wydało się, że oko połyskuje teraz inaczej — jakieś ożywienie zeń patrzyło i komiczna trwoga.