Strona:Maksym Gorki - W więzieniu.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.



K

Kontrola dawno skończona i więzienie zapadło w ciężki kamienny sen. Przez okienko w drzwiach dochodzą czasem dziwne szelesty... ktoś mruczy przez sen... ma może gorączkę. Cicho skrada się pod drzwiami dozorca. Dzisiaj ma służbę nocną starzec z rybiemi oczyma. Stąpa wolno kurytarzem i mruczy coś. Misza leży na pryczy, nadsłuchuje i myśli...
Dziś podczas przechadzki opowiedział mu ospowaty całą historyę swego życia. Jest synem jakiegoś oficera który uwiódł matkę jego — szwaczkę — a potem porzucił, zostawiając jej na pamiątkę swoją fotografię i dziecko. Młoda kobieta pracowała bez odpoczynku, niezmordowanie, prócz dziecka nic jej życie nie dało. Posyłała syna do szkółki parafialnej, potem do szkoły miejskiej, ale tam wytargał go nauczyciel za włosy. Matka która nigdy złego słowa nie dała dziecku, zabrała przeto syna do domu. W dwa lata potem wyrobiła mu miejsce pisarza w kancelaryi sędziego śledczego a sama szyła, robiła na drutach, fabrykowała sztuczne kwiaty i pracowała, pracowała bez końca. Syna wzięto do wojska. Wychowany miłością matki, kochając ją i ubóstwiając, znieść nie mógł drwinek jakie sobie z niej robił podoficer któryś, i podczas mustry uderzył przełożonego. Za to przydzielono go na trzy lata do karnych batalionów i nie policzono tych trzech lat do służby. A matka pracowała dalej, była już teraz starą kobietą, ale pracowała dalej,