Strona:Maksymilian Nowicki - Zapiski z fauny tatrzańskiéj (1867).djvu/10

Ta strona została przepisana.
[188]

ćmy grubéj Wala nie stracił ani razu słabych śladów perci owczéj, lubo od r. 1860 nie był w téj dzikiéj i pustéj okolicy, gdy tędy prowadził Łosia z Warszawy. Zmęczeni do upadłego przybyliśmy wreszcie nocą do sałasza w dolinie Mięguszowéj, Wala utyskując, że się cukier w przemokłéj torbie rozpłynął i że go nie będzie do herbaty, ja zaś przy całéj tarapacie rad z tego, że zbiory moje, zawierające liczne nowości i osobliwości, nie ucierpiały żadnéj szkody, miałem bobiem na sobie płaszcz gutaperchowy. W sałasie opuszczonym wygospodarowaliśmy się na dobre i przenocowaliśmy. Ze świtem dnia następnego, który obiecywał pogodę, ruszyliśmy daléj w drogę. Zachwycałem się niewymownie pięknemi grupami gór, Szczerbską i Pośrednim Wierchem na lewo, Mięguszową na prawo, wśród których znajdowałem się i których szczyty słońce coraz niżéj ozłacało. Zbierała mnie z początku ochota udania się na Krywań, którego szczyt zapraszająco wyzierał zpoza Szczerbskiéj; zważywszy jednak, że musiałbym z niego wracać okolicami widzianemi już w r. 1864, zwróciłem się ku stawowi Hińczowemu, a ztąd ku szczytowi Mięguszowéj, zwanemu Małą Przełączką, i wyszedłem nań około południa, już to po drodze zbierając, już téż przypatrując się starym wykopaniskom świstaków lub świeżym śladom kozic, które uciekając przed nami, znikły w okolicznych szczytach. Nadzieje moje, że na szczycie Mięguszowéj może uda mi się odkryć gza (Oestrus), którego rupie żyją pod skórą kozicy, nie ziściły się. Widok z pomienionego szczytu naokoło jest prześliczny[1], bezdroże zaś stromemi ścianami, kędy można zejść ku Czarnemu Stawowi, kędy chodzą zuchwali skrytostrzelcy na kozice, co najmniéj ponętne i wygodne, zwłaszcza jedno wąziutkie miejsce niżéj szczytu nad przepaścią. Nie dziw więc, że Wala zawczasu poważnie nakazywał, nie patrzeć w dół ku Morskiemu Oku, aby się głowa nie zawróciła. Przeszliśmy jednak bez szwanku to przykre miejsce, a napatrzywszy się nad Krzyżem kierdelkowi kozic na śniegu igrających, aż nas nie zwietrzyły i nie uszły ku Rysom, dostaliśmy się wreszcie ku Czarnemu Stawu i Morskiemu Oku, gdzieśmy wypoczęli. Tymczasem zniżyło się słońce do zachodu, a dymiące szczyty zapowiadały słotę, jakoż niebawem rosić poczęło. Odstąpiwszy po naradzie z Walą od pierwotnego zamiaru zwiedzenia tym razem potężnego Lodowego, na którym jeszcze nie byłem, zwróciłem się z doliny Białki ku Wołoszynowi, przenocowałem w Roztoce pod Czubą i powróciłem do Zakopanego dnia następnego przy rzęsistym deszczu, gdy tymczasem hale i turnie okryły się śniegiem. Słota nie ustawała, a ja nie mając czasu do stracenia, odjechałem w kilka dni z Zakopanego. Gdym z Lubonia, zkąd piękny widok na Tatry, spojrzał ku nim, wisiały nad niemi czarne chmury, a hale i turnie bielały śniegiem, przyczém pojedyncze szczyty i doliny doskonale się uwydatniały.

  1. Z szczytu Mięguszowéj widać od węgierskiéj strony Krzywań, Szczerbską, Niekcyrkę, Hruby Wierch, Wagę, Jurgów, z polskiéj zaś Morskie Oko, Czarny Staw, Rysy, Miedziane, Wołoszyn, Krzyżne, Świnnicę, Kozi Wierch, Murań, Hawrań, Bukowinę, Nowy Targ, Waxmund, Ostrowsko, Czorsztyn i t. d.