Strona:Maksymilian Nowicki - Zapiski z fauny tatrzańskiéj (1867).djvu/8

Ta strona została przepisana.
[186]

coraz grubsze przesuwały się, a gdy z południa począł deszcz padać, trzeba było śpiesznie wracać.
Co piszą o drodze na Łomnicę, jest bardzo względne. Kto pewny w nogach i wolny od zawrotu głowy, temu łatwo wyjść na nię i zejść z niéj. Miejsc przykrzejszych jest tylko kilka[1]. Po czwartéj z południa byłem już znowu w dolinie Zimnéj Wody, skąd chciałem iść na Lodowy i daléj halami do Zakopanego. Lecz gdy Wala wróżył niepogodę, a skutek badań był przeto niepewny, rozmyślałem się inaczéj i wysłałem naprzód Janosza do Szmeksu, aby mi najął podwodę, sam zaś zatrzymałem się w reglach. Przyszedłszy późniéj do Szmeksu, nie zastałem podwody, Janosza zaś tak spitego, że ledwie bełkotał, co go nie zaleca jako dbałego przewodnika. Gdy dłużéj w Szmeksie bawić nie mogłem, nie pozostało nic innego, jak iść pieszo od wsi do wsi i szukać koni. Tym sposobem doszliśmy nocą aż do wsi Łomnicy odległéj ze dwie mile od Szmeksu, gdzieśmy przenocowali. Nazajutrz wróciłem przez Bukowinę do Zakopanego, zkąd wnet odjechałem do Krakowa wzbogacony nowemi spostrzeżeniami, które z czasem zużytkuję.

W r. 1866 obszedłem z Walą najpiękniejszą część Tatr przy pogodzie w ogóle sprzyjającéj i zebrałem znowu dosyć osobliwości i nowości, zwłaszcza po szczytach, gdzie téż odkryłem pierwsze stany komara nowego Rhicnoptila Wodzickii. Pierwszego dnia, t. j. 7 czerwca, nocowałem w sałasie w dolinie Białki; dnia następnego szedłem stąd dołem pod Pod-Upłazki i wzdłuż Białéj Wody, a przeszedłszy tę rzekę popod Młynarzem obok sałasza, ku Wysokiéj, zkąd widać trzy wodospady, na prawo największy z doliny Czeskiéj z Stawu Czeskiego, od przodu drugi z pod żelaznych Wrot z Zielonego Stawu, na lewo trzeci z doliny Litworowéj z Litworowego Stawu, daléj doliną ku Żelaznym Wrotom obok Zielonego Stawu, zostawiwszy na prawo Ganek a na lewo Wysoką, między którą a Gankiem są Żelazne Wrota, przybyłem wreszcie do końca Litworowéj doliny i dostałem się na Polską Przełęcz, a ztamtąd do uroczéj doliny Wielkiéj (Felki), ozdobionéj dwoma stawami, wyżéj Długim, niżéj Wielkim, zamkniętéj z lewéj strony Sławkowskim, z prawéj Gierlachem, a ku południu mającéj przed sobą malowniczy krajobraz spiski. Zbliżając się ku górnemu końcowi Wielkiéj, przywitało mnie znienacka donośne gwizdanie świstaków, co mnie bardzo ucieszyło, był to bowiem dowód, iż nie wytępiono ich tam jeszcze ze szczętem. Wszedłszy do doliny, pokazywał mi Wala nory świstacze letnie i zimowe i znalazłem je w ogóle tak, jak je z opowiadań górali opisałem w rozprawie O świstaku[2]. Gdy wreszcie już mrok zapadł, zeszliśmy ku niższemu stawowi, przenocowali tam pod ogromnym głazem tak nachylonym, że w razie potrzeby jakie

  1. Janosz utrzymywał, że w ciągu jego przewodnictwa trzy panie były na Szczycie Łomnickim, dwie Węgierki i jedna Polka, chwaląc się z dumą, że je szczęśliwie wyprowadził i sprowadził.
  2. Osobne odbicie z t. XXXIII Rocznika Tow. nauk. krak. uzupełnione i tablicą litografowaną ozdobione. 1865.