Strona:Maksymilian Nowicki - Zapiski z fauny tatrzańskiéj (1868).djvu/8

Ta strona została skorygowana.
(4)

Nad potokami zebrałem kilka pluskwówek z rodzaju Salda (ob· spis), na saméj zaś wodzie pląsał wspomniany poprzednio nowy gatunek muchy Hilara heterogastra Nowicki, ale tylko samce, gdy tymczasem piękna samiczka mało kiedy pokazała się, co było powodem, że czatowałem na nię aż do zmroku, poczém zwróciłem się ku sałaszowi na polanie Waxmundzkiéj, by tam zanocować. Księżyc wypłynąwszy na czysty strop niebios, oświecił okolicę i mgłę ponad ziemią zawisłą, a my tém niby srebrném morzem kroczyliśmy żwawo naprzód, aż nas przywitało najpierw szczekanie czujnych psów owczarskich, beczenie owiec i dzwonki bydła rogatego, potém „Pochwalony Jezus Chrystus“ juhasów, którzy nas gościnnie przyjęli i w szopie na sianie pzenocowali.
16 sierpnia.
Raniutko ruszyłem daléj, a przeszedłszy dolinę Waxmundzką między Koszystą i Wołoszynem, udałem się na zachodnie zbocze skalistego Wołoszyna (2166·9 m.) i zbierałem tam owady po kwiecistych upłazach holskich, wspinając się po stromych ścianach aż w krainę turni. W holach pochwyciłem rozmaite gąsieniczniki (Ichneumon), które latając od kwiatka do kwiatka, od trawy do trawy, szukały gąsienic motylich celem złożenia w nie swych jajek; tu i owdzie zrywały się piękne motylki holskie; z dypterów znalazłem między innemi ziemiórki Sciara lugubris wtz., Sc. annulata meig. i nowe gatunki Sciara bre-

    nosi snopki pawęzem i drągiem na krzyż przymocowane. Człowiek, gdy w holach wiatr ten go zaskoczy, nie zdoła utrzymać się na nogach, lecz musi położyć się na brzuch, aby nie zostać powalonym o ziemię, i raczkiem czołgać się w miejsce zaciszne. W holach miecie drobnemi kamieniami; w reglach drze świerczynę i takie miejsca zwą górale wykrotami, łamie drzewa kędy smugą przéjdzie i to tak nagle, że ani człowiek ani zwierzę nie ma czasu do ucieczki. Grube nawet świerki łamie na dwa, trzy i cztéry kawałki, tak że po tém zniszczeniu sterczą na tém miejscu tylko pniaki mniéj lub więcéj wysokie. Na Podholu rozmiata ze szczętem skoszone zboże (owies), koniczynę i cobądź napotka. Widziano wszakże dzikie gęsi lecące w tym wietrze, ale falisto w górę i na dół. Ustaje on, gdy się zbierze na dészcz. Nim zniży się w dolinę, garnie cały wał chmur przed sobą, przez Czerwone Wierchy, Giewont aż po Świnnicę. Te kłębiąc się pędzą, jak mówią górale na przewyrt, w doliny podholskie i tu nikną, nie dochodząc do wsi. Niebo bywa czyste, jeno ponad holami widać wał chmur. Gdy wiatr ten dopadnie chmurę wyżéj w powietrzu zawisłą, to ją rozpędza. Dmie od Witowa po Jaworzynę spiską i Jurgów, lecz tu już słabnie. Gdy jest silny, hruby, jak się wyrażają Podholanie, dmie na całym tym pasie. Na Orawie nie ma go; w dolinie Chochołowskiéj wieje także, ale od Roztoki zwraca się więcéj w Polany. W Witowie i Jurgowie już zboża nie wymłaca i nie rozmiata. Zwykle nie zajmuje on całego tego pasu; dmąc w Kościeliskach, Zakopaném i na Bystrém, słabnie na Olczy. Niekiedy słabszy jest w Zakopaném, a silniéj dmie na Bystrém. Pod Gubałówką nie ma go i do Poronina także już nie dochodzi, ani na wiosnę zasp zmiękowych nie tworzy. Zakopianie utrzymują, że wiatr ten rodzi się w holach, na Liptowie nie ma go, i zdarzyło się już, że strzelcy napadnięci od niego na Goryczkowéj, wyszli z jego obrębu, skoro się zniżyli w las ku Jaworowéj w dolinie Wierch-Cichéj. Z podanych tu szczegółów wynika, iż meteorologowie mieliby tu pole do ciekawego zajęcia.