— Ja mam zawsze rację! — powiada niepewnie.
— To ładnie z pańskiej strony! — rzekł Szczygieł.
Napastliwy gentelman z gutaperkową gębą, ujęty tą niesłychaną uprzejmością, kłania się i rzecze:
— Czemu pan jest taki ponury?
— Bo mi wesoło...
Tamten otworzył szeroko oczy, potem się zatrząsł ze śmiechu i powiada:
— Niech mnie pan przedstawi temu drugiemu panu, to z wami siądę.
Szczygieł uczynił to z gracją i rzekł, przedstawiając nowego znajomego mecenasowi:
— To jest mój serdeczny przyjaciel, ale nie wiem jak się nazywa.
— Bończa! — rzekł jegomość.
— Może być i tak. To jest nazwisko dla legawca.
Jegomość aż się schwycił za brzuch ze śmiechu i rzucił się na Szczygła, chcąc go uściskać. Mecenas zaś, czyniąc nowemu gościowi miejsce, rzekł uroczyście:
— W knajpie i w kryminale milej jest siedzieć w towarzystwie przyjaciół.
Nowy gość skłonił się na te słowa z wielką powagą i rzekł również uroczyście: