— Pan przyznał się dziś głośno do morderstwa?
— Jam jest.
— Ci panowie słyszeli?
— Najdokładniej, — rzekł mecenas.
— Znacie całą sprawę?
— Każdy inteligentny człowiek znać ją powinien.
— Pan ją też zna? — rzekł komisarz do Szczygła.
— Mało, jestem śpiący... — odpowiedział ten ponuro.
— Kogo pan zamordował? — zapytał urzędnik uroczyście.
— Jego Wysokość króla Danji.
— Co takiego?
— Mogę pana jednakże zapewnić, że poszliśmy potem razem na piwo i że nie miał do mnie o to najmniejszych pretensji.
— Czyś pan oszalał?
— Ja nie, tylko Ofelja, ja udawałem warjata.
— Co to wszystko razem znaczy?
— To znaczy, że pański agent jest człowiekiem mało wykształconym i nie zna Hamleta. To bardzo smutno. Nie prawda, Szczygieł?
— Jestem oburzony, — odrzekł malarz.
— Powiedz mu pan, niech idzie do klasztoru! — dokończył Bończa.