stąpił do Chrząszcza, spojrzał mu głęboko w oczy i rzekł:
— Zostaniesz!
— Nie mogę, przysięgam, że nie mogę...
— Zostaniesz, — rzekł twardo Szczygieł.
— Powiedz ty, że nie mogę! — szepnął Szymon, zwróciwszy się do mnie po pomoc.
Z kolei ja nic nie odpowiedziałem, bo czasem słowo dławi człowieka, jak kość, twarda i zadzierżysta.
— Zostaniesz! — wyrzekł Szczygieł po raz trzeci — Chrząszcz, patrz mi w oczy!
— Po co? traktujesz mnie jak dziecko...
— Ja wiem, po co. Chrząszcz, jadłeś dzisiaj?
Szymon się żachnął, zdawało się jednak, że pobladł jeszcze więcej.
— Nie tylko jadłem, ale się objadłem. Co to za pytania! — dodał ciszej.
— Mądre pytania. Jadłeś?
— Mówię ci, że jadłem.
— Co?
— Nie pamiętam... Coś tam jadłem... Dajcie mi pokój, — prosił łagodnie, jak dziecko.
— Daj słowo, żeś jadł.
Szymon opuścił biedną swoją głowę na piersi i rzekł cicho:
— Mało, ale jadłem...
— Daj słowo!