się pilnie przy śniadaniu i na chwilę zaniemówiła. Potem dopiero rzecze:
— Aleś ty zielony, nie daj Boże! A tobie co się stało?
Pan Kiercz coś bąknął.
— Żółć, czy co, na psa urok? — pytała żona.
— Źle spałem, — odrzekł pan Kiercz.
— Kolacja ci może zaszkodziła? Chlałeś po baraninie wodę, jakbyś węgiel miał w żołądku...
— Ech, nie, tylko widzisz, taki dziwny sen. Już ci mówiłem: z widelcem mi do oka! — pomyśl sobie...
— Rzeczywiście, także sen... Maryniu!
Przyszła Marynia, wielki tłómok, służąca wierna, pilna, pracowita, i bardzo pyskata.
— Słuchajno, Maryniu. Co to znaczy, kiedy się śni, że ktoś chce widelcem wydłubać oko?
Pan Kiercz był mocno niezadowolony, Marynia zaś długo, bardzo długo myślała.
— A widelec jaki był — srebrny?
— Jaki widelec, Pawełku?
Pan Kiercz począł sobie gwałtownie przypominać.
— Aha, srebrny!
— To źle! — rzekła Marysia.