pierwszą wśród równych, że zaś była dziewicą czystego serca, ciągły zaś widok męskiej bielizny bezwarunkowo budzić musi w dziewicy myśli romantyczne, zbudziło się serce i w pannie Smoczek. Że zaś Chrząszcz oddawał raz na miesiąc do prania jeden kołnierzyk i jeden mankiet, musiała zwrócić uwagę na człowieka tak małych potrzeb i tak dziwnie noszącego mankiety. Na tym właśnie mankiecie zakwitła miłość. Kiedy go bowiem Chrząszcz jednego razu odebrał z rąk panny Józi, przeczytał zdumiony na jego odwrotnej stronie: „Całem sercem prała osobiście — niech pan zgadnie kto?“ Z koleji musiała zwrócić uwagę Chrząszcza i kwiecistość tego miłosnego hymnu i prostota wyznania.
Stąd poszło, że jednej niedzieli odbyły się do niczego nieobowiązujące zaręczyny Józefy Smoczek z Szymonem Chrząszczem, bez odpowiedzialności na wypadek przyjścia na świat potomstwa, z tygodniowem wypowiedzeniem w razie zerwania, z zastrzeżonem prawem używania pralni dla Chrząszcza i dla mnie i z wyraźnie wymówionem prawem pobicia w razie zdrady ze strony panny Smoczek.
Do tego całego przedsiębiorstwa przyplątała się w krótce za poręką panny Józi — panna Wątróbkówna. Pominąwszy zaostrzające apetyt nazwisko, zwrócić należy uwagę na promienne