Strona:Mali mężczyźni.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.

ciebie!“ żywo odparła Stokrotka i dodała przez zamiłowanie prawdy „czasem sprawiasz mi przykrość, ale nie przez złe chęci.“
„Porzućcie piłki, i naradźmy się co teraz robić. Tylko proszę pamiętać że bić się niewolno na tym okręcie!“ Odezwał się Emil dowodzący, jak zwykle, całém gronem.
„Jak się masz, iskro?“ rzekł pan Bhaer, gdy Andzia przyszła do wieczerzy. „Podaj prawą rączkę, córeczko, i pilnuj się z tém na drugi raz,“ dodał, gdy wyciągnęła na powitanie lewą rękę.
„Tamta mię boli.“
„Biedna rączyna! zkądże się wzięły te bąble?“ zapytał, przemocą biorąc rękę, którą chowała w tył, z taką miną, że podejrzéwał jaką psotę.
Zanim Andzia zdążyła wytłomaczyć się, już Stokrotka opowiedziała całą historyę, podczas któréj Nadziany starał się ukryć twarz w kubku z mlékiem. Gdy skończyła, pan Bhaer spojrzał na żonę, siedzącą w drugim końcu stołu, i rzekł ze śmiejącemi się oczami:
„To podobno należy do twego wydziału, więc się nie będę mięszał, moja droga.“
Pani Ludwika zrozumiała go, i pokochawszy dziewczynkę jeszcze bardziéj za odwagę, rzekła:
„Czy wiecie, dla czegom tu sprowadziła Andzię?“
„Żeby mnie dręczyła,“ mruknął Nadziany, z pełnemi usty.
„Żeby mi pomogła uczynić z was grzecznych młodzieńców, i podobno się okazało, że jednemu z was jest to potrzebne.“
Słysząc te słowa, Nadziany znów ukrył twarz w kubku, i nie wydobył jéj, póki Stokrotka nie po-