padały, i skręciwszy się jeszcze raz cała — padła czarną masą, na zgliszcza miasta. Ten niespodziéwany stan rzeczy przeraził wszystkich, a Teodorek ze strachu odszedł prawie od przytomności, i zaczął biedz ku domowi, wołając na całe gardło: „Mamusiu!“
Pani Bhaer usłyszawszy krzyk, pospieszyła na ratunek, ale maleńki zdołał tylko tulić się do niéj i bąkał niewyraźnie, urywanym głosem: „Biédną Bellę boli,“ „duzy odień“ i „wsystie lalti wzucone“. Obawiając się jakiego nieszczęścia, porwała go matka na ręce, i podążyła ku skale, gdzie zastała wszystkich czcicieli kot-myszki, płaczących nad zwęglonymi szczątkami ulubienicy.
„Coście wy zrobili? opowiedzcie mi wszystko,“ rzekła pani Ludwika, postanawiając sobie wysłuchać ich bez gniewu: mieli bowiem tak skruszone minki, że im z góry wybaczyła.
Adaś objaśnił ją z pewném pomięszaniem, a ciocia Ludka uśmiała się do łez, tak dzieci były uroczyste a ich zabawa niedorzeczną.
„Myślałam, żeście zbyt rozsądni, żeby się bawić tak głupio. Gdybym ja miała kot-myszkę, musiałaby dobrą być i żądać, żeby wasze gry były bezpieczne, zamiast być tak szkodliwemi. Patrzcie, co się narobiło przez to krzywd: Stokrotka już nie ma swych pięknych laleczek, Adaś żołnierzy, Robcio nowéj wsi, a biédny Teodorek ulubionego baranka i ukochanéj Anabelli.“
„Już tego nigdy nie zrobimy! doprawdy! doprawdy!“ wołali ze skruchą mali grzesznicy, bardzo zawstydzeni tą wymówką.
„Adaś nam to rozbić kazał,“ rzekł Robcio.
„Słyszałem jak wuj Fritz opowiadał o Grekach, którzy stawiali ołtarze, więc chciałem ich naśladować;
Strona:Mali mężczyźni.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.