Strona:Mali mężczyźni.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

„Możecie już odejść, chłopcy; ale pamiętajcie, że wam niewolno ani rozmawiać, ani się bawić z dziewczynkami, póki ja nie pozwolę. Ponieważ nie zasługujecie na tę przyjemność, więc ją wam odbiéram.“
Niegrzeczni panicze oddalili się spiesznie, a zatwardziały Tomek przyjął ich szyderczo za drzwiami, i z jaki kwadrans nie chciał się z nimi zadawać.
Stokrotka wkrótce pocieszyła się po nieudanym balu, ale żałowała wyroku rozłączającego ją z bratem, i w głębi tkliwego serduszka, ubolewała nad jego przekroczeniem.
Andzię zabawiło całe to zdarzenie, i z góry spoglądała na grzeszną trójkę, a zwłaszcza na Tomka, który udając, że go to nic nie obchodzi, przechwalał się, iż bardzo rad, że się pozbył „tych głupich dziewcząt“. W duszy pożałował jednak nierozważnego postępku, bo coraz mocniéj tęsknił do ich miłego towarzystwa.
Reszta chłopców także pragnęła zgody: Stokrotka bowiem dogadzała im we wszystkiém i częstowała przysmaczkami, Andzia bawiła ich i gromiła zarazem, a pani Ludwika uprzyjemniała i ułatwiała życie. Jak na złość — ta ostatnia, widocznie brała stronę obrażonych dziewczynek, bo się prawie nie odzywała do winowajców, udawała, że ich nie widzi, i na każde żądanie odpowiadała brakiem czasu. Ta nagła utrata łask, rzuciła pomrokę na ich dusze, bo gdy ich matka Bhaer odstąpiła, słońce nie świeciło nawet w południe, i nie mieli już do kogo się uciec.
Ten nienaturalny stan rzeczy trwał przez trzy dni; poczém nie mogąc znosić go dłużéj, i obawiając się, by zaćmienie słońca nie stało się całkowitém, udali się do pana Bhaer, po radę i pomoc.