Strona:Mali mężczyźni.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

skały: każdy niósł nowego latawca i podał go jednéj z panienek. Wówczas powstały okrzyki radości, powstrzymane jednak przez chłopców, którzy zawołali radośnie: „To jeszcze nie wszystko!“ i znowu pobiegłszy wynieśli czwartego, ogromnych rozmiarów latawca, z napisem drukowanym żółtemi literami: „Dla matki Bhaer.“
„Sądziliśmy, że i pani sprawi to przyjemność, kiedyś zarówno z dziewczynkami gniewała się na nas!“ wołali wszyscy trzéj, zanosząc się od śmiechu, gdyż ta część niespodzianki była nią i dla pani Ludwiki. Rozweselona ich figlem, zaczęła klaskać w ręce, śmiejąc się serdecznie.
„To śliczna rzecz, moje chłopcy; a czyjego jest pomysłu?“ zapytała, przyjmując olbrzymi dar z żywą przyjemnością.
„Wuj Fritz doradził nam zbudować tego potwora, bo mu się zdawało, że się to cioci spodoba!“ zawołał Adaś, rozpromieniony udanym spiskiem.
„Wuj Fritz wié, czém mi przyjemność sprawić. Jakieżto wspaniałe latawce! Szkoda, żeśmy ich nie miały, gdyście puszczali swoje, — prawda dziewczęta?“
„Dla tegośmy je téż zrobili!“ odezwał się Tomek, stając na głowie, jak gdyby to był najwłaściwszy sposób objawiania wrażeń.
„Puśćmy je w górę,“ rzekła rzutka, jak zawsze, Andzia,
„Ja nie umiem,“ odparła Stokrotka.
„To cię nauczymy!“ zawołali chłopcy, którzy tego dnia gotowi byli do wszelkich poświęceń.
Adaś wziął latawca Stokrotki, Tomek Andzi, Alfred zaś, choć z trudnością, nakłonił jednak Becię, aby mu powierzyła swój niebieski.
„Jeżeli chwilę zaczekasz, ciociu, to puścimy i twój,“ odezwał się Adaś, niechcąc stracić łask pani Bhaer.