zapędy. Żaden nie usiadł jednak póki pani Bhaer nie zajęła miejsca za przyrządem do herbaty, mając obok siebie z lewéj strony Teodorka, a z prawéj Alfreda.
„To jest nowy nasz wychowaniec, Alfred. Po wieczerzy będziecie się mogli zapoznać. Zwolna chłopcy, zwolna!“
Wszyscy wpatrzyli się w Alfreda, a potém za częli suwać krzesłami, daremnie chcąc się cicho zachować. Wprawdzie państwo Bhaer usiłowali nauczyć ich przyzwoitego zachowania się przy jedzeniu, i wogóle powodziło im się bardzo dobrze, gdyż przepisy ich były nielicznie i rozsądne, a chłopcy widząc że im chcą je ułatwić i uprościć, starali się być ulegli; lecz są chwile kiedy poskramianie zgłodniałych chłopaków, staje się istotném okrucieństwem, naprzykład w sobotni wieczór po pół wakacyach.
„Niech że się te drogie dzieciska choć w jeden dzień nakrzyczą, nawrzeszczą, naswawolą do syta. Coż warte święto bez swobody i figli? Trzeba im sprawiać tę uciechę przynajmniéj raz w tygodniu.“
Tak zwykła mawiać pani Bhaer gdy się surowe osoby dziwiły, że w tak przyzwoitém niegdyś Plumfield, są dozwolone takie rozrywki jak naprzykład: ślizganie się z poręczy, i rzucanie na siebie poduszkami.
Czasem się zdawało że się dom zawali; nigdy jednak do tego nie przyszło, bo ojciec Bhaer umiał jedném słowem nakazać ciszę, i chłopcy wiedzieli że nie mogą nadużywać swobody. Tak więc pomimo wielu złowrogich wróżb, szkoła ta kwitła, i w nieznaczny sposób uczono dzieci dobrego zachowania się i moralności.
Alfred bardzo był temu rad że go zasłaniają wysokie dzbanki, i że siedzi miedzy Tomkiem a panią Bhaer, która mu napełnia ciągle talerz i kubek.
Strona:Mali mężczyźni.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.